wtorek, 2 września 2014

Niebezpieczne związki #1

Sodium laureth sulfate

 

Zwane potocznie jako SLS. Czy ten związek jest naprawdę tak niebezpieczny jak się o nim mówi, czy rzeczywiście powoduje szkody w naszym organizmie, czy należy go unikać? Na te pytania postaram się odpowiedzieć w tym poście.

Zaczynając od początku, SLS to organiczny związek chemiczny. Stosowany głównie jako detergent, ponieważ ma idealne właściwości myjące. W detergentach, które używamy np. do mycia toalet, ma tak duże stężenie, że działa drażniąco na skórę. Więc dlaczego koncerny kosmetyczne, również te duże sięgają po SLS jeżeli tak źle działa na skórę?

SLS możemy znaleźć w paście do zębów, w żelach i płynach do kąpieli, w środkach do higieny intymnej, w środkach do demakijażu, zelach do mycia twarzy, a nawet w szamponach. Dlaczego? Ponieważ związek ten jest stosunkowo tani i zwiększa pienie produktu. 

Kosmetyki, które zwierają SLS doskonale czyszczą powodując niestety szkodę, dla naszego organizmu. Kosmetyki te stosowane regularnie mogą powodować:
  • przesuszenie i podrażnienie skóry (co sama już zaczynam zauważać, ponieważ mój żel pod prysznic zawiera SLS :(  )
  • zaburzają wydzielanie potu i łoju, co przy skórze tłustej powoduje nadmierne wydzielanie łoju, a to niesie za sobą nadmierne przetłuszczenie się skóry
  • wywołują świąd, wypryski i tzw. prosaki na skórze
  • szczególnie szkodliwie działają na skórę dzieci, która jest bardzo wrażliwa
  • po w niknięciu do organizmu zaczynają kumulować się w tkankach, a po wniknięciu do oczu i kumulacji może doprowadzić do problemów ze wzrokiem 
  • powodują łamliwość i kruchość włosów
Wiadomo, że jeżeli w składzie danego kosmetyku występuje SLS, to jego stężenie jest objęte ścisłymi normami. Ale pomyślcie ile w ciągu dnia używacie kosmetyków z SLS. Jest ich pewnie co najmniej kilka. A jak wykazały badania University Medical College of Georgia, SLS kumuluje się w tkankach i uderza w organizm ze zdwojoną siłą.

Niestety nie uchronimy się w 100% przed SLS, ale przynajmniej spróbujmy, przeczytać co kupujemy. Produkty bez SLS możemy znaleźć na dziale dziecięcym, ale tam też bądźmy uważni.

4 komentarze:

  1. Nie używałam jeszcze Gliss Kur. Może spróbuję, gdy Schauma mi się skończy ;))

    OdpowiedzUsuń
  2. Staram się unikać tych związków z różnym skutkiem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, rzadko kiedy znajduje kosmetyk bez zawartości SLS. Jest to naprawdę trudne, bo tak jak wyliczałam wyżej jest od wszędzie i to mnie bardzo martwi :(

      Usuń